Rozdział piąty.
A tam zastałam Harrego siedzącego na kanapie i rozmawiającego z Davidem.
- Kochanie !..- powiedział Harry i uniósł się z kanapy.
- Harry ?!. .co ty tutaj robisz ? ..- powiedziałam przecierając oczy.
- David zna Kobe i kiedy się dowiedział, o co chodzi, od razu dał znać.
- David, myślałam, że jesteś inny..-powiedziałam i wróciłam do pokoju
zabrać rzeczy. Zamknęłam za sobą drzwi od pokoju, podziękowałam Davidowi
za przenocowanie, ale nie byłam zadowolona z tego, że zaprosił Harrego.
Przez całą drogę Harry szedł za mną, udawałam, że go tam nie ma.
- Ember, mogę tak do ciebie mówić ?
- Mów jak chcesz..- powiedziałam bez entuzjazmu.
- Więc tak, nie powinnaś się obrażać, przecież wiesz, że zrobiłem to z
troski do ciebie, przecież Cię kocham, a ty kochasz mnie prawda?
- Tak kocham i zależy mi na tobie...ale prosiła bym, abyś więcej nie odpierdalał takich rzeczy.
- Dobrze, postaram się nie być tak zazdrosny..- powiedziała Harry i po chwili dodał..-zgoda ?
- Jasne..-zatrzymałam się, odwróciłam do niego przodem. Spojrzałam w te
zielone oczy i utonęłam. Harry Namiętnie mnie pocałował, złapał z rękę i
poszliśmy w stronę subway.
Wróciliśmy do domu, pożegnałam się z Harrym i weszłam do domu. Odłożyłam torbę i poszłam do kuchni. Nagle zadzwonił telefon.
- Dzień dobry, Panna September Cortez ? ..- zapytał stanowczo głos w słuchawce.
- Tak, to ja czy coś się stało ?
- Czy Pani rodzice to Dayley i Mark Cortez ?
- Tak !..ale czy dowiem się wreszcie o co chodzi ? ..- zapytałam zdenerwowana, po prostu krzyknęłam do słuchawki.
- Mam dla Pani złą wiadomość. Pani rodzice nie żyją..
- A..ale jak to ?..co ?..- zapytałam łamiącym się głosem.
- W kancelarii w której byli był zamach, nikt nie przeżył . Niedługo
będzie Pani musiała zmienić miejsce zamieszkania, a mianowicie
zamieszkać ze swoją ciotką.
Nic nie odpowiedziałam tylko się rozłączyłam, rzuciłam telefon na
podłogę i zsunęłam się po ścianie na zimną podłogę. Wpadłam w
histerię..nie mogłam się opanować, nosiło mnie po całym domu. Stracić
najważniejsze osoby w swoim życiu ?. Wszystko mi o nich przypominało,
chciałam po prostu zapaść się pod ziemię nie myśląc o tym co mnie
spotka. Czułam pustkę, której nic nie mogło wypełnić. Wstałam, poszłam
do pokoju i walnęłam się na łóżko. Dzwonił do mnie Harry i Celina, ja
nie odbierałam, nawet nie dawałam rady odrzucać połączeń. Od razu
zasnęłam. Śniło mi się, że jesteśmy z rodzicami w Polsce, mieście, w
którym miałam rodzinę. Bawimy się dobrze, w końcu budzę się, i nikogo
nie ma ..Widzę tylko na lodówce nekrolog, Dayley & Mark Cortez.
Chciałam się wybudzić, chciałam odsapnąć i powiedzieć..- TO TYLKO SEN
!..Ale nie mogłam, wszystko było prawdziwe, te słowa wypowiadane z ust
mężczyzny oznajmującego mi, że moi rodzice nie żyją. O 23 wstałam i
zeszłam na dół, podeszłam do lodówki i wzięłam sok pomarańczowy..nalałam
pełno do szklanki i usiadłam przy blacie...na lodówce było moje zdjęcie
z rodzicami, byliśmy w tedy w wesołym miasteczku..było wspaniale, tam
właśnie poznałam swoją pierwszą miłość..Andrew..był wspaniały, ale lubił
się bawić dziewczynami. Pamiętam słowa mamy po zerwaniu z Andrew..- A
nie mówiłam !?..mama zawsze wszystko wiedziała najlepiej..a tata ? ..był
jedyny w swoim rodzaju, mogłam z nim zawsze o wszystkim porozmawiać,
był cudowny, wyrozumiały. Pamiętam, kiedy przyprowadziłam Andrew do
domu, tata od razu spojrzał na niego jak by chciał go zabić, ale
wiedziałam, że ma dobre intencje. Chciał dla mnie jak najlepiej.
*puk puk*..Nagle ktoś zapukał do drzwi..otworzyłam i ujrzałam Harrego i Celinę..
- Hej kochanie..-zaczął Harry...co się stało ?..- skąd ten pomysł że coś
się stało..pomyślałam...ah no tak...cała zapłakana, wyglądałam jak bym z
grobu wstała.
- Moi rodzice nie żyją ..- powiedziałam i usiadłam na podłogę..
- Ale co się stało ?..- powiedziała Celina z Harrym w tym samym
czasie..- weszli do środka, zamknęli za sobą drzwi i usiedli koło mnie.
- Z tego co zrozumiałam to jakiś zamach był..ale nie chcę o tym
rozmawiać...straciłam ich, rozumiecie ? ..nie mam już nikogo oprócz
mojej ciotki z polski, do której prawdopodobnie będę się musiała
przeprowadzić. Kto załatwi te wszystkie sprawy ?..
- Nie mów tak !..- krzyknął Harry. Masz nas, my Ci ze wszystkim
pomożemy, nasi rodzice oczywiście też, i nie mam mowy o jakiejś
przeprowadzce, zamieszasz u Celiny..albo u mnie..jeżeli wolisz...-
powiedział Harry i podrapał się w kark..do uczy naleciały mu łzy.
- Nie damy rady, jesteśmy za młodzi a ja nie chcę zawracać głowy waszym
rodzicom..- powiedziałam i wstałam z zamiarem zaproponowania noclegu u
mnie.
- Damy radę !
- Możecie u mnie spać ? ..nie chcę zostać sama..-powiedziałam i sięgnęłam po kolejna paczkę chusteczek.
- Jasne !..nawet sama o tym pomyślałam..- powiedziała Celina i spojrzała znacząco na Harrego.
Przez kolejne godziny oglądaliśmy smutne filmy, nie chciałam poruszać
tematu tabu a Celina i Harry też tego nie robili. Starali się mnie
wesprzeć na duchu poprzez siedzenie w ciszy. Celina i Harry już spali,
ja nie mogłam. Poszłam do kuchni i wzięłam winogronową fantę, poszłam na
górę do sypialni rodziców. Wyjęłam album ze zdjęciami i zaczęłam je
oglądać. Znalazły się tam zdjęcia z moich 4 urodzin kiedy to dostałam
lalkę barbie, moja wymarzoną, lalkę. Powyjmowałam ich ciuchy, może to
dziwnie zabrzmi, ale zaczęłam je wąchać, nadal były na nich ich zapachy,
perfumy od Halie Berry i Armaniego. Ślady szminki i pudru. To wszystko
przywoływało tyle wspomnień. Nie mogłam uwierzyć, że już ich nigdy nie
zobaczę. Nigdy więcej nie spędzę z nimi wakacji, nie pokłócę się i nie
pogodzę..Nie powiem, jak bardzo ich kocham. Najgorsze jest to, że się z
nimi nie pożegnałam, miałam im za złe, że praca jest ważniejsza od
spędzania czasu ze mną, po prostu ode mnie. Postawiłam puszkę z piciem
na szafkę nocną i położyłam się na prawy bok, nie spałam, rozmyślałam
nad przyszłością. Nagle poczułam czyjś oddech na szyi. To był Harry.
- Kochanie, dla czego nie ma Cię na dole...tęskniłem za tobą..-powiedział Harry z nutką romantyzmu w głosie.
- Harry, domyślam się, czego ode mnie oczekujesz, ale nie w tej chwili,
na prawdę...-powiedziałam odwracając się twarzą do niego.
- Oczywiście, nie nalegam..- powiedział i pocałował mnie w czoło.
Odwróciłam się do niego tyłem, Harry objął mnie ramieniem i tak
zasnęliśmy. Całą noc spałam, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Środa, godzina 10.10
Wstałam bez problemu, poszłam do swojego pokoju wziąć ubrania które chcę
ubrać. Wzięłam jasne obcisłe rurki, do tego białą bokserkę i koszulkę
3/4. Poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro, miałam takie wory pod
oczami jak nigdy..Wykąpałam się porządnie, głowę. Po wyjściu z pod
prysznica ubrałam się i umalowałam, żeby jakoś wyglądać. Zeszłam na dół,
przy stole siedziała Celina z Harrym i ...Mikiem ? ..
- Cześć..-powiedziałam niepewnie.
- Hej Ember..-powiedział Mike, podbiegł do mnie i mnie przytulił. Wiem co się stało i wiedz, że jestem z tobą.
..- powiedział Mike po czym jeszcze raz mnie przytulił. Nie wiedziałam
co mam powiedzieć, człowiek, którego prawie nie znam, umie pomóc.
Zaprosiłam wszystkich na obiad, ponieważ nie za bardzo umiem gotować,
poszliśmy do Mesquen - małej restauracji w środku miasta. Po drodze
zadzwoniła do mnie ciotka z polski .
- Witaj September, to ja, twoja ciotka Taylor. Będziesz musiała zamieszkać ze mną.
- Ale ja nie chcę stąd wyjeżdżać, tu jest mój dom i przyjaciele. Nie mogę tego tak zostawić.
- Jest jeszcze jedno wyjście, ja mogła bym zamieszkać z tobą, w
Homingtown, ale ja mam córkę, Laysey,jest w twoim wieku, więc nie będzie
problemu.
- Jasne ! ale ja mam jeszcze lepszy pomysł, mogła bym zamieszkać u
przyjaciółki ? ..dom bym sprzedała, a za pieniądze opłaciła bym sobie
studia.
- Wiesz, to świetny pomysł, ale nie wiem, czy dasz sobie radę..czy
jesteś pewna ? .- zapytała ciocia z nutką niepewności w głosie.
- Czy mogły byśmy się spotkać i porozmawiać na spokojnie ? ...
- Wiesz, to daleko, ale zoba..- Ja do ciebie przyjadę ! - przerwałam cioci gwałtownie.
- No nie wiem, ale jak chcesz zapłacić za bilety ? ..
- Zapłacę, mam swoje oszczędności..więc do zobaczenia po jutrze..paa.-powiedziałam i się od razu rozłączyłam.
- Słuchajcie, lecę do ciotki, do polski. Nie na
stałe..spokojnie..-powiedziałam bo Harry zaczął się unosić...- Lecę do
niej, żeby porozmawiać z nią na temat mieszkania. Mogę zabrać jedną
osobę..
- JA ! JA ! CHCĘ !..WEŹ MNIEEE !..-zaczął krzyczeć i podskakiwać Harry.
- Weź go, - powiedział Mike...- Ja zajmę się Celiną..- dodał i złapał ją za rękę.
- Dobra, Harry..jedziesz ze mną..- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- JUHU !!...SUUPERRR ..- zaczął krzyczeć Harry, przytulił mnie mocno i zakręcił w koło.
- Dobrze, starczy..bo mnie udusisz...-powiedziałam a Harry postawił mnie na ziemię.
Doszliśmy do restauracji i zajęliśmy poczwórne miejsce. Ja zamówiłam
sałatkę, Celina również, a chłopcy Jakieś danie, nie wiem dokładnie co
to było .
W pewnym momencie do restauracji wpadli jacyś mężczyźni w kominiarkach i z broniami. Chcieli pieniędzy.
- Na Ziemię ! ! To jest napad ! Wszyscy położyli się na ziemię i
modlili, żeby nic nikomu się nie stało. W pewnym momencie dostrzegłam
przycisk, dawał on sygnał policji, postanowiłam go uruchomić, ale jak
?!. Po woli przysuwałam się w stronę czerwonego punktu.
- Ember, nie rób tego, zostań tu..- szeptał Harry i złapał mnie za dłoń. Słyszałam jak jego głos drży. Był tak samo przerażony jak ja.
- Harry, ale to jest szansa na to, żeby się wydostać..- uwolniłam dłoń z jego uchwytu.
Ouu..poczułam straszny ból w okolicy klatki piersiowej.
Więc jest nowy, miałam nie dodawać przed wyjazdem ale nie mogłam. Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania i na mojego drugiego bloga. Pozdro Styleslovest : **
Wooow! swieeetne!
OdpowiedzUsuńjestem pod wielkim talentem! :D Tak jak tamten blog ten jest zajebisty ;*
OdpowiedzUsuńAle się popłakałam a to twoja wina bo piszesz takiego świetnego bloga ! ;D
OdpowiedzUsuńto żeś teraz dowaliła xd
OdpowiedzUsuńa rozdział wyszedł super ^^
Dodaj nowy, dodaj nowy on jest cudowny ten blog !
OdpowiedzUsuńFajne, fajne .
OdpowiedzUsuńDodaj nowy rozdział bo już dłużej nie wytrzymam, już nas ok. tygodnia trzymasz ;(
OdpowiedzUsuń