niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział szesnasty.

Usiadłam na kanapie i czekałam na Celinę. Wciąż nie byłam pewna czy robię dobrze, bo w końcu to nie mój interes by z nią porozmawiać. Zadzwonił dzwonek, Harry poszedł otworzyć drzwi.
- Cześć, miło Cię widzieć.

Usłyszałam piskliwy głosik.

- No hej, wejdź do pokoju, i się rozgość, ja zostawię was same.
- Cześć, September - powiedziała blondynka.
- No cześć.
- Chciałam z Toba pogadać, pogodzić się.
- Ale my w zasadzie nie mamy o czym rozmawiać, zawaliłaś, i myślisz, że ja od tak Ci wybaczę? Zostawiłaś mnie, kiedy powinnaś być ze mną, bo przecież jesteśmy przyjaciółkami, a raczej byłyśmy.
- Ja wiem, że wszystko spieprzyłam, ale ja chciałam o wszystkim zapomnieć, żeby było jak dawniej.
- I jest? Nie wiem czy było warto.
- Nie jest, ja nie chciałam mieszać się w życie Nialla i Harrego, a co najważniejsze w Twoje, bo pamiętam dobrze co zrobiłam.
- Pomimo wszystko prawdziwi przyjaciele nie odchodzą, oni zostaję bez względu na wszystko.
- Po prostu chciałabym, żebyś mi wybaczyła,  nie musimy sie przyjaźnić, ale chcę zgody. Nie mogę zostać dłużej, jestem umówiona. Do zobaczenia, masz mój numer jak by co.
- Jasne, narazie. - rzuciłam i poszłam w stronę schodów. Poszłam do sypialni się przebrać na spotkanie z Dawidem.
- Kochanie, gdzie jesteś? - dobiegał głos z dołu.
- Tutaj jestem, w pokoju! - krzyknęłam
Harry wszedł do pokoju - gdzieś się wybierasz?
- Tak, umówiłam sie ze znajomym - lekko sie uśmiechnęłam.
- Ze znajomym?
- Tak, coś nie okej?
- Nie no wszystko w porządku - usiadł na łóżku.
- Przestań być zazdrosny, nie każdy znajomy musi być jakimś kochankiem.
- Ale...ale ja nie jestem zazdrosny - wbił wzrok w ziemię.
- Oczywiście. - zaczęłam się śmiać.  Ubrałam sie w to:
 
- Dobra, ja wychodzę, a Ty to spotkaj się z Niallem na przykład.
- Wolałbym posiedzieć z Tobą.
- Pobędziemy jak wrócę a teraz do zobaczenia. Pa - pocałowałam go i wyszłam.
Byłam podekscytowana tym całym spotkaniem, kiedy spotkałam go pierwszy raz w parku, czułam że to sympatyczny i miły chłopak. Umówiliśmy się w małym parku niedaleko Starbucks. Siedziałam na ławce i słuchałam muzyki.
- September? - zagaił znajomy chłopak.
- Tak, a Ty jesteś Dawid? - uśmiechnęłam się.
- Tak! witaj, miło Cię poznać - podał mi rękę.
- Mi Ciebie również - podałam mu również.
- To co, może gdzieś pójdziemy żeby porozmawiać w spokoju - zapytał.
- Jasne, chodźmy tutaj do Starbucks, jest najbliżej.
Poszliśmy prosto do kawiarni i usiedliśmy przy stoliku koło okna.
- To opowiadaj cos o sobie. - uśmiechał się przyglądając mi sie z zaciekawieniem.
- No w sumie to nic ciekawego, leżałam w śpiączce...- opowiedziałam mu całą historię.
- No i teraz nie wiesz, czy możesz wybaczyć przyjaciółce czy nie?
- Właśnie nie wiem, bo skoro się za nią uważa, to powinna się tak zachowywać, a wcale się nie zachowywała.
- Rozumiem co czujesz, sam nie chciałbym sie znaleźć w takiej sytuacji - spojrzał mi w oczy.
- Muszę dać jakoś radę. Dobra opowiadaj o sobie - uśmiechnęłam się szeroko.
- W sumie to nie ma za bardzo co, miałem dziewczynę, no ale zostawiła mnie dla przyjaciela no i od tamtej pory nikogo nie miałem. - posmutniał.
- Przepraszam, nie powinnam była o to pytać - złapałam go za dłoń.
- Nie, nic się nie stało - uśmiechnął się.
- Dobra, to gdzie idziemy teraz?
- Hmm, może pójdziemy na łyżwy? - zaproponował.
- Ale ja nie umiem jeździć - zaczęłam się śmiać.
- Nie bój się, ja też nie. - puścił mi oczko.

Wyszliśmy ze Starbucks i poszliśmy na łyżwy nie byłam pewna czy to dobry pomysł, bo nie umiem jeździć. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Wzięliśmy łyżwy, założyliśmy i pognaliśmy na lód. Było dobrze, do momentu kiedy sie przewróciłam i poczułam straszny ból w nodze.
- Ałaa!! - krzyknęłam
- Co się stało?! - zapytał przerażony Dawid.
- Nie wiem, boli mnie strasznie noga - syknęłam
- Musimy jechać do szpitala - powiedział i wziął mnie na ręce.
Noga niemiłosiernie bolała, nie wiedziałam co to może być, liczyłam na zwichnięcie, ale w najgorszym przypadku może to być złamanie. Usiadłam na kozetce, i czekałam na wyniki. Do sali wszedł lekarz.
- Nie mam dla Pani dobrych wiadomości.
- Złamana?
- Tak, czeka Panią gips. Ale jest coś jeszcze.
- Co?
- Zrobiliśmy wszystkie badania, rutynowo. Krwi i w ogóle.
- No co jest? - zapytałam zaniepokojona spoglądając na Dawida.
- Pani ma Raka.
- Że co prosze?!
- Przykro mi.
- Ale jak to panu przykro?! Przecież ja przyjechałam z nogą a nie żeby się dowiedzieć..że..że mam raka.
- Za jakiś miesiąc, dwa kiedy noga będzie zdrowa będzie pani musiała zostać w szpitalu, dostanie pani chemie.
- Wypadną mi włosy?
- Tak, to naturalne zjawisko.
- Jakie kurwa naturalne, czy ja umrę?
- Jeśli leki nie pomogą to prawdopodobieństwo jest.
- Przecież mi się cały świat zawalił, kurwa co to ma być..
- Prosze usiąść na wózek, zawieziemy panią do sali obok i założymy but ortopedyczny, proszę się zjawić za miesiąc na założenie gipsu.

Przecieć to jest niemożliwe, przecież czułam sie dobrze. Boję się, jak zareaguje Harry, przecież to zniszczy nam życie.

Nowy jest, prosze bardzo. Przepraszam, że tak późno, ale jest bardzo dużo nauki i nie mam za bardzo czasu. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdro <3