piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział osiemnasty.

Wysiadając z samochodu, wpadłam w histerię..zupełnie nie wiem co się ze mną stało.
- Kochanie, co się dzieje!?
- Nie wiem, ja po prostu..po prostu strasznie mi smutno, że oni muszą tam być, kiedy ja jestem z Tobą i wszystko czego potrzebuję i pragnę jest przy mnie.
- Proszę Cię, zawsze możemy ich odwiedzać, jeśli tylko będziesz chciała, przecież wiesz. - pocałował mnie w czoło.
- Masz rację, muszę się wziąć w garść.

*Kilka tygodni później*

Ze mną jest już trochę lepiej, lepiej się czuję i moje wyniki też się poprawiły. Mam zamiar iść dzisiaj odwiedzić Sam'a, Ian'a i Gemmę. Mam nadzieję, że nie będą mieli mi za złe, że tak późno. Ubrałam się w jeansowe rurki, koszulkę Ramones, białe conversy i wyszłam z domu nic nie mówiąc Harry'emu, nie chciałam, żeby jechał ze mną, muszę z nimi sama pogadać. Spacer bardzo dobrze mi zrobił, świeże powietrze dobrze robi. Jakieś 30 minut później byłam już w szpitalu. Weszłam do sali w której miałam "mieszkać"
- Cześć wam! Uśmiechnęłam się.
- Hej. - odpowiedzieli tym samym, ale widziałam, że coś jest nie tak.
- Gdzie jest Gemma? Na badaniach? - usiadłam na łóżku Ian'a.
- Nie..Gemma zmarła. - powiedział zupełnie bez uczuciowo.
- Co proszę?! Przecież dobrze się czuła. - oczy zalały mi się łzami.
- Kilka dni po tym, jak wróciłaś do domu, ona zrobiła się blada, źle się czuła, cały czas chciało jej się spać. Któregoś wieczoru zasnęła i już rano się nie obudziła.
Zalewając się łzami wybiegłam ze szpitala. To uczucie, które mi wtedy towarzyszyło było nie do opisania, czułam że to moja wina..nie wiedzieć czemu, po prostu tak było. Pomyśleć, że mogłam towarzyszyć jej przy tej końcowej drodze, ale nie spodziewałabym się, że coś takiego się stanie. Ból przeszywający całe moje ciało był nie do opisania. Wróciłam do domu, cała zapłakana.
- Gdzie Ty byłaś? Wiesz jak się o Ciebie martwiłem? Czemu nie odbierałaś?
- Byłam w szpitalu, Gemma nie żyje.
- September, przykro mi. - powiedział i przytulił mnie.
- Przepraszam, Harry. Muszę pobyć sama. - pobiegłam do pokoju.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
- Halo? September?
- Tak, kto mówi?
- To ja, Niall. Przepraszam, że się nie odzywałem, ale wyjechałem pomóc mamie.
- Cześć, żarłoku - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Coś się stało? - zapytał.
- Tak, ale musisz do nas przyjechać, wszystkiego się dowiesz od lokowatego.
- Oczywiście, niedługo będę. - rozłączył się.
Czasem myślę, że mogę pogadać z Niallem, jak z bratem. Po śmierci rodziców on stał się drugą najbliższą osobą w moim życiu, po prostu czuję, że mogłabym mu powiedzieć wszystko. Kilka godzin później usłyszałam dzwonek do drzwi, wiedziałam że to blondasek, ale nie schodziłam na dół. Chciałam, żeby to Harry mu wszystko opowiedział. Jakoś piętnaście minut później, Niall przyszedł na górę.
- Mogę wejść? - uchylił lekko drzwi.
- Jasne, wchodź.
- Wiem co się stało, bardzo mi przykro kochanie. - przytulił mnie z całej siły. - Przepraszam, że nie było mnie kiedy najbardziej tego potrzebowałaś.
- Nic się nie stało, nie jestem pępkiem świata, że wszyscy mają być na moje zawołanie.
- Ale się przyjaźnimy, powinienem.
- Oczywiście, że nie, Niall. - złapałam go za dłoń.  
- Jednak czuję się winny...tak chociaż w najmniejszym stopniu. 
W tym momencie wszedł Harry.
- Louis, może byś został na noc? Obejrzymy jakiś film i w ogóle, fajnie będzie - uśmiechnął się.
- Jasne, bardzo chętnie. - odwzajemnił uśmiech. 


 Mały kawałeczek tego, co dopiero będzie się działo. Zapraszam do czytania i komentowania oraz zapraszam na mojego nowego bloga. (: ~ Midday.

Tumblr_mh5ok5sapu1rof2npo1_500_large

wtorek, 22 stycznia 2013

Już na moim pierwszym blogu dałam tą informację, ale pewnie nie wszyscy czytają moje obydwa blogi, więc dam to i tutaj. Założyłam nowego bloga, będzie on zupełnie inny niż te dwa. http://ineedyoumorethanicantake1.blogspot.com/  

                                                               Zapraszam was serdecznie c:

niedziela, 20 stycznia 2013

Kontynuacja rozdziału siedemnastego.

Ujrzałam tam trzy osoby, które najprawdopodobniej są w moim wieku. Było to dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Weszłam do sali i się przywitałam.

- Cześć, jestem September. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Witaj, ja jestem Sam, to jest Ian i Gemma. - odezwał się przystojny brunet.
- Miło mi was poznać nie zważając na sytuację w której się znajdujemy. - odparłam.
- Przyzwyczaisz się, tak jak my.
Spojrzałam na dziewczynę, ona ewidentnie była chora na to co ja..tak poznałam po łysej głowie.
- A wy..jak długo tu jesteście?
- Ja jestem od 5 miesięcy - odparła Gemma.
- Ja 2 miesiące - odezwał sie Ian.
- Ja jestem 3 miesiące i nie zbyt mi się tutaj podoba.
- A Ty Gemma, byłaś tutaj sama dopóki nie pojawił się Sam? 
- Nie, była tutaj dziewczyna, Jasmine, ale była chora na to co ja i zmarła, lekarze nie uratowali jej.
- Przykro mi, pewnie byłyście przyjaciółkami - zrobiło mi się smutno.
- Tak, zdążyłyśmy się poznać na wylot, ale niestety..nie można mieć wszystkiego.
- Racja, boję się tego czasu tutaj bo nawet nie wiem czy przeżyję.. - westchnęłam i usiadłam na wolne łóżko.
- Dasz radę, będziemy ci pomagać, jakoś się przyzwyczaisz - powiedział Sam i uśmiechnął się.

W tym samym momencie wszedł Harry, z torbą dla mnie.
- Kochanie, to są rzeczy dla ciebie, ciuchy, kosmetyki...będę cię odwiedzał codziennie...uważaj na siebie i nie przemęczaj. - pocałował mnie.
- Jasne, nie masz się co martwić. - odpowiedziałam i położyłam torbę od razu obok łóżka.
- Tylko bądź grzeczna - powiedział i spojrzał na obydwóch chłopaków.
- A idź ty zazdrośniku, Kocham  Cię, pamiętaj.
- Dobrze, w takim razie do jutra, zrobię jakieś zakupy dla ciebie i widzimy się około 13. - przytulił mnie, pocałował i wyszedł z sali.
Przebrałam się w pidżamę, i położyłam do łóżka, czekałam na lekarza który miał dać mi leki i wszystko wyjaśnić.
- Witaj September, z resztą lekarzy doszliśmy do wniosku, że Twój stan zdrowia nie jest tak bardzo tragiczny jak by mógł się wydawać. Damy ci kroplówki i możesz iść do domu. Leki wszystko dostaniesz, ale nie możesz się przemęczać. Masz kogoś kto się tobą zajmie?
- Tak, oczywiście, ale na prawdę mogę iść do domu?
- Jasne, ubieraj się. - powiedział lekarz z uśmiechem na twarzy.
Zadzwoniłam do Harrego, on się bardzo ucieszył i 10 minut później był już u mnie. Zabrał torbę i poszedł do doktora po leki i kroplówki.
- Myślałam, że lepiej się poznamy - powiedziała Gemma z lekkim uśmiechem.
- Ja też, ale nie martw się, postaram się was odwiedzić, trzymam kciuki. - powiedziałam i podeszłam po kolei do każdego żeby go przytulić.
Wyszłam z sali i zrobiło mi się przykro...znałam ich zaledwie trzy godziny a przywiązałam się jakbym znała trzy lata. Ja mogę iść do domu, a oni muszą zostać, świat jednak jest niesprawiedliwy. Przez całą drogę do domu sie nie odzywałam, nie dowierzałam, że będę mogła wrócić do domu.




Tumblr_mgvhrhjoa31s3w2eso1_500_large